wtorek, 20 maja 2014

Ślub, czy karta rowerowa?

i spółka; Ślub, czy karta rowerowa?
Ostatnie zaproszenie na ślub i wesele natknęło mnie do przemyśleń na temat związku małżeńskiego, jako takiego. Dla tych, którzy czytają mnie po raz pierwszy dodam, że jestem okresowo bardziej lub mniej szczęśliwą mężatką. Wiadomo, związek ewoluuje i nasze potrzeby i zapatrywania na szczęście również się zmieniają. Przy okazji wspomnianego ślubu dotarło do mnie ile sama jestem już po ciemnej stronie mocy. Siedem lat. Szok. 

Szok nie, dlatego, że tyle lat dałam radę wytrwać, to w sumie też, ale dlatego, że wcześniej tyle lat żyliśmy bez papierka. Nie jestem typem winorośli, nie potrzebuję faceta, żeby czuć się dobrze. Papierek nie był mi do niczego potrzebny, mimo tego uważam, że głupotą było tyle czekać. Przestrzegam dziewczyny przed tym.

Oczywiście jak dla mnie pewne punkty muszą być spełnione, żeby mówić w ogóle o ślubie. Para musi być, co najmniej pełnoletnia, niezależna finansowo i na swoim, czyli dysponować własnym mieszkaniem, domem lub musi być ją stać na wynajem takowych. Żadnego mieszkania z teściami, ciociami, babciami. Brrrrrr koszmar. Przemawia przeze mnie doświadczenie.

Ale do rzeczy, jak zwykła mówić moja koleżanka do brzegu, dlaczego uważam, że czekanie jest błędem? Jeśli facet nie porusza tematu ślubu to trzeba przyjąć za pewnik, że coś jest nie tak. Z nim, ze związkiem, z jego rodziną. Nie mówię o sytuacji, kiedy temat został poruszony i omówiony przez parę i para doszła do jakichś wniosków. Mówię o sytuacji, gdy tematu nie ma. To znaczy, że z nim jest jakichś problem. Nie jest odpowiedzialny, nie jest gotowy, nie kocha, nie jest emocjonalnie związany, ma traumę z dzieciństwa, złe wzorce z domu. On się nie zmieni. Uciekaj. Problemy w związku. Pamiętać trzeba, że on się nie zmieni. Na pewno nie za bardzo. W związku z powyższym nie ma, co liczyć, że coś się zmieni, a wasz związek będzie bardziej harmonijny. Nie będzie. Uciekaj. Chyba, że sama jesteś zołzą. No tak, ale która to przyzna? Pozostaje jeszcze jego rodzina. Jeśli jego rodzina nie pyta was, kiedy ślub uciekaj, nie trać czasu na palanta. To znaczy, że nie chcą cię w swoich szeregach i jeśli nie masz mocy sprawczej do odciągnięcia go od nich daj sobie spokój. Będą się ciągnąć za nim przez całe twoje życie. Zastanów się czy warto. 

Największym jednak błędem jest przeczekiwanie, a nuż trafi sie ktoś inny, a ja będę mogła odejść, kiedy zechcę. Głupota świata, nie odejdziesz, lata będą lecieć, a wy nadal będziecie jak te dwa statki mijające się nocą. Albo, bo trzeba się dotrzeć. Nigdy nie dotrzecie się do końca i bardzo szybko po ślubie możecie dojść do wniosku, że wasze poglądy na zasadniczą sprawę są tak odmienne, że nie pozwalają wam dalej żyć razem. Tak jak parze, która przed ślubem dobrze się bawiła, zwiedzała świat. Po ślubie okazało się, że żona nie chce nic zmieniać w sposobie ich życia, a mąż marzył o dzieciach. I co? I rozwód. Każde jest już w innym związku. Po ślubie wydaje mi się, że łatwiej wyzwolić się z toksycznego związku. Tu już nie ma złudzeń. Świadomość, że tak będzie do końca życia wyzwala chęć do walki i poprawy swojej sytuacji. Na mnie oświadczyny podziałały tak, że stanęło mi przed oczami całe nasze wspólne życie i stwierdziłam, że ja tak nie chcę, że to jest dno, że zasługuję na coś lepszego. Wielu facetów przypartych do muru, przyznaje w końcu, że oni nigdy nie myśleli o ślubie. Ślub to nieważne, ale nie myśleli też o trwałym związku. Dziewczyny przeżywają szok, bo minęły im lata na wyobrażaniu sobie idealnego ślubu, do którego nie miało nigdy dojść. Ślub pozwala wyznaczyć wspólne cele. Jeśli nie jesteście w stanie tego zrobić to pozostaje decyzja, czy różne cele przeszkadzają we wspólnym, szczęśliwym życiu, czy nie. Jeśli tak macie możliwość szybkiego wycofania się z małżeństwa, bez dalszych większych konsekwencji. Nie jestem za rozwodami, ale też nie jestem za tkwieniem w związku za wszelką cenę. W naszym przypadku wyjaśniły się kwestie finansowe. Określiliśmy między innymi wspólne cele w tym zakresie. Gdybyśmy podjęli decyzję o ślubie wcześniej to bylibyśmy w innym miejscu, a tak straciliśmy te lata. Możliwe, że nie bylibyśmy już razem, bo jako żona nie dałabym zgody na mieszkanie kątem u obcych i takie tam. Ale dowiedziałabym się o tym, jako dwudziestoparoletnia kobieta, a nie trzydziestoparoletnia. Generalnie twierdzę, że nic tak nie obnaża facetów jak ślub. Przed ślubem można dużo ukryć. 

Dziewczyny nie bądźcie głupie. Samodzielność, pewność siebie i wiara w swoje umiejętności i w siebie samą nie przeszkadza w rozpoczęciu rozmowy z partnerem, co was tak naprawdę łączy i jakie są wasze plany na przyszłość. Może się okazać, że dowiecie się czegoś interesującego, co was mile zaskoczy. 

i spółka; Ślub, czy karta rowerowa?





4 komentarze:

  1. Bardzo mądry tekst. Ja jeszcze nie mam obrączki na palcu, ba nawet narzeczoną nie jestem ale też często myślę o małżeństwie. Czy warto? Kiedy zrobić ten krok? Dobrze poznać zdanie kogoś kto już ma za sobą lata doświadczenia w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh zabawne. Nie wzięłaś pod uwagę możliwości, że to ona jest przystankiem w życiu nie on ;]

    Btw. czy wiesz jak bardzo jesteś wyjątkowa? ;] "Nie jestem typem winorośli, nie potrzebuję faceta, żeby czuć się dobrze."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ja wzięłam pod uwagę konkretne sytuacje. Tak na dobrą sprawę powodów jest tyle co par. Nie uważam bynajmniej, że ślub jest obowiązkowy. Jednak jeśli w związku nie wszystko idzie dobrze, to rozmowa o potencjalnym ślubie może uświadomić, czy para chce iść dalej razem. Jeśli nie to mają możliwość decyzji co dalej. Po co marnować 10 lat życia skoro można go spędzić przyjemniej z kimś innym.

      Co do drugiej kwestii to też jest wada. Ja po prostu nie umiem nawiązywać związków uczuciowych i bycie z kimś odbieram jako ograniczenie mojej wolności. Bardzo często narzekam, myślę, że coraz mniej;) ale jestem świadoma, że mój mąż jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Mam tyle swobody ile potrzebuję. No łatwa w pożyciu to ja nie jestem;)

      Usuń