Chciałam to zrobić już kilka miesięcy temu, ale małżonek marudził, że to za wcześnie, że Franek jest za malutki. Ostatecznie wczoraj nadszedł ten dzień, w którym mały zrobił wylot z naszego pokoju. W którym zarządziłam eksmisję. To i tak dwa dni później niż planowałam. Bynajmniej powodem nie była tęsknota, czy troska jak to mały zniesie. Chodziło tylko o względy organizacyjne. Musiałam poprzesuwać meble i najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się. Kiedyś musiał jednak nadejść ten dzień. Tym dniem był 15 maja.
Wnioski. Było dobrze, lepiej niż dobrze. Ponieważ tatuś wrócił z podróży służbowej dość późno synek zasnął o około 20.40. Obudził się dopiero o 02.18 na zmianę pieluchy i flaszkę. I to była jedyna pobudka w ciągu całej nocy. Hura. Wstaliśmy o 8.00.
Nie wiem, czy dobry sen był konsekwencją zmęczenia, miejscem, ciszą, a może poduszką taty. Nie wiem, czy mogę już mówić o sukcesie. Za mało danych. Za krótka próba;) Dzisiaj jedziemy w gości, więc w najbliższych dniach się tego nie dowiem. Żałuję, że czekałam tak długo. Że poddałam się sugestii innych i nie zaufałam własnej intuicji.
Łomatko... a już myślałem, że straszne rzeczy się działy ;]
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś tak jak ja wstawał każdej nocy co dwie godziny miałby też dość. A tak może którejś pobudki nie usłyszę;) W życiu matki i dziecka to prawdziwa rewolucja;) Dobry tytuł?
UsuńMi wystarczy, że mam wstawać rano i mam dość ;] Ale obawiam się, że jednak usłyszysz... a pewnie jeszcze pojawi Ci się przy łóżku walkie talkie .
UsuńŚwietny tytuł. Ściągnął mnie ;]
Cieszę się zapraszam częściej. Zakres tematyczny jeszcze ewouluje. Że tak powiem dorastam. Pozdrawiam
UsuńRSS wciągnięty ;]
Usuń