środa, 19 lutego 2014

Jak najłatwiej wychować niejadka

5 sposobów na wychowanie niejadka


Temat jest mi bardzo bliski. Mój mały nie należy do osób lubiących jeść. Co prawda widzę małą poprawę, ale nie jest jeszcze cudownie. Może nie byłoby tak źle gdyby nie to, że po miesiącach totalnej walki nagle zainteresował się jedzeniem. Miałam nadzieję, że apetyt pozostanie z nami na zawsze. Niestety to by było zbyt piękne, a jak wiadomo do dobrego łatwo się przyzwyczaić. 

Jeszcze te historie dziwnej treści, że mój małżonek jak był mały to też nie chciał jeść, ale jego dziadek miał na niego sposób. Potrafił siedzieć z nim godzinę i w końcu wepchać w niego całą porcję. Nie rozumiem tylko, jak można nie widzieć związku pomiędzy powyższą historią, a historią, że Afałek często wymiotował. No cóż. Lepiej jest wymyśleć jakąś chorobę na wytłumaczenie. I tak też zrobiono.
Jak jeszcze raz usłyszę tę historię to powiem, co o tym myślę, bo też ile można. Nie wiem, jakie są intencje opowiadającego. Czy to oznacza, że ja jestem zła matka, że ja jestem BEEEEEEEEEEE bo nie umiem w dziecko wcisnąć jedzenia?
Ja tego nigdy nie będę robić. Sama jestem osobą, która bardzo często zostawia ostatni kęs. Wiem jest to niekulturalne, ale ja wiem, że ten jeden kęs może być o kęs za daleko. Moja rodzina to akceptuje, chociaż nie zawsze rozumie.

Pamiętnik Matki Wariatki; 5 sposobów na wychowanie niejadka
Powróćmy do sposobów na wychowanie niejadka.
Wymieniłabym:
1.     robienie groźnej miny, kiedy dziecko odwraca się na widok łyżeczki z jedzeniem,
2.     narzekanie, że nic nie zjadło,
3.     wciskanie na siłę jedzenia do zaciśniętej buzi,
4.     błaganie by dziecko coś zjadło,
5.     pokazywanie jak "samochodzik jedzie do garażu", "leci samolot" itp. itd.

Są to najlepsze sposoby, żeby jedzenie stawało się wydarzeniem dnia. Nie można do tego dopuścić za żadną cenę, nawet za cenę niezjedzonego obiadu. Jeśli maluch nie chce jeść, trzeba po prostu odstawić talerz i nie wdawać się w dyskusję. Dziecko musi wiedzieć, że je, bo jest głodne, a nie dlatego, że ty o to prosisz. 

Wiem łatwo napisać. Ale przecież jak nic nie zje to nie będzie miało siły. Spokojnie dziecko nie da sobie zrobić krzywdy. Krótkotrwała utrata apetytu może być spowodowana przeziębieniem czy inną chorobą. Jeśli mamy do czynienia z chronicznym brakiem apetytu, oraz towarzyszą mu inne objawy, brak chęci do zabawy, opóźniony rozwój, niedostateczny przyrost masy należy poradzić się lekarza. W naszym przypadku był nawet spadek masy, ale towarzyszyło mu wyrzynanie się nowych ząbków. Ząbki wyszły, apetyt powrócił. I tak w kółko coś. 
Przyznam się. W pewnym momencie byłam już tak sfrustrowana, że dałam się ogłupić i chciałam tuczyć małego jak gęś. W jego przypadku to jednak nie przejdzie. Próba zastosowania któregokolwiek z 5 sposobów na wychowanie niejadka kończyła się złością. Małego nie moją, i głośnym rykiem. Naszym wspólnym;)


Przy okazji przypomniałam sobie jeszcze jeden sposób na wychowanie niejadka. Chodzenie za dzieckiem z talerzem, bo może przy okazji zabawy uda mu się coś wcisnąć. 





13 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że moi rodzice, dziadkowie, ciotki stosowali te metody właśnie, stali nade mną pół dnia, ja płakałam do talerza, bo wpychali mi jedzenie, które mi nie smakowało.. W wieku nastoletnim wpadłam w bulimię, a potem zaczęła się u mnie anoreksja.. Na szczęście, szybko z tego wyszłam.

    Moje doświadczenia jednak sprawiły, że wiem, że mojemu dziecku wpychać jedzenia nie będę. Jak piszesz - nic mu się nie stanie, jak nie zje jednego posiłku. Chcę, żeby jedzeniem się delektował, jadł, gdy czuje głód, żeby nie kojarzył jedzenia źle.

    Myślę, że jak usłyszysz jeszcze raz tę historię, to powiedz, co myślisz. Nie ma co się denerwować. Ja mam dość "mądrych" rad i musieliśmy z mężem w końcu powziąć kroki. Na razie rady ucichły. Ale zaczyna się wprowadzanie stałego pokarmu, więc mogą zacząć się na nowo. Nie będę miała skrupułów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat te teksty słyszę od osoby, która na początku bardzo mi dopiekła. Chciała pomóc, ale ja jej o pomoc nie prosiłam. Teraz doszło do tego, że zamiast mieć normalne relacje musi się wpraszać. Wiem, że mogę w każdej chwili do niej zadzwonić z prośbą o przyjazd żebym mogła wyskoczyć, ale denerwuje mnie każdy jej kontakt z małym. Chociaż mały korzysta na tych wizytach. W tym jest też moja wina. Tak jak piszesz na samym początku powinnam jej powiedzieć, żeby spadała. O chorobie męża słyszałam jak jeszcze byliśmy z małym w szpitalu. Już tam nie chciał jeść z powodu choroby, ale też że po prostu taki jest. Mąż naciskał, żebym spytała o chorobę, którą niby on przechodził, bo najprawdopodobniej to jest to. Wtedy już mu nagadałam, że najlepiej by się cieszyli gdyby mały był chory albo niepełnosprawny. Bo chyba te wymysły mają temu służyć. Naprawdę nie miałam ochoty po miesiącu pobytu w szpitalu słuchania tych bzdur tym bardziej, że mały był pod stałą kontrolą chyba z 6 lekarzy. Ja jako dziecko potrafiłam tydzień nie jeść. Ale to już wina moich rodziców, którzy tego nie zauważali.

      Usuń
    2. Cieszę się, że z tego wyszłaś. Podobno rodzina jest od tego, żeby nas wspierać. Ja kiedyś ze stresu bardzo schudłam, a od mojej mamy słyszałam, że mam grube nogi. Ojciec wredy zaingerował. Ogólnie u mnie w rodzinie jest kult chudości;)

      Usuń
    3. U mnie też różni członkowie mojej rodziny widzieli, że ktoś przytył, ale nie widzieli, że u nich samych to już nie nadwaga, a otyłość.. Trzeba było się pilnować, by nie przybrać kilku centymetrów przed kolejną wizytą u babci np.

      Z kolei ostatnio usłyszałam od cioci, że zostało mi jeszcze kilka kilogramów po ciąży [to było jakieś 4,5 miesiąca po porodzie], bo kiedyś taka szczuplutka byłam, a teraz widać mi boczki.. Proszę Cię. Niedawno rodziłam. Mam prawo do posiadania jeszcze kilku kilogramów nadprogramowo.. A ciotka ledwo się toczy..

      Usuń
    4. Kochana mnie nie przebijesz. U mnie było sprawdzanie po 3 tygodniach od porodu mojego BMI. A ja schudłam w tym czasie bodajże 14 kg. Ale ja byłam wcześniej na sterydach także strasznie mnie tuż przed i w czasie ciąży rozdęło. Zatrzymywałam też wodę w organiźmie więc byłam cały czas na lekach na odwodnienie.

      Usuń
    5. MojePanie, muszę Was zmartwić. Choćbyście nie wiadomo jak schudły po ciąży to bez intensywnych ćwiczeń na siłowni, boczki i tak zostaną. Wiem co mówie, ponieważ masę mam o 3 kg mniejszą niż przed ciążą, a w talii 10 cm więcej. to samo tyczy się brzusia.
      Moje dziecko ważyło przy roczku 15 kg i wszyscy smiali się z nas, że tuczymy go do walk sumo- teraz jest wspaniałym 12-latkiem bez nadwagi .
      Niemal wszystkie dzieci wokół mnie uznawane za niejadków mają to same podłoże swojego braku apetytu. Rzadko widzią jedzących rodziców.Moim zdaniem od najmłodszych chwil dziecka powinno ono być sadzane w porach posiłków rodziców w pobliżu stołu, żeby zatrybiło o co chodzi. Potem można zsynchronizować posiłki dziecka ze swoimi, a nie mamusia je w biegu albo wogóle, a wymaga się od dziecka żeby jadło. Jest zabawa, ale jest też czas na jedzenie i trzyba ją przerwać i posadzić potomka do stołu, a nie latać za nim żeby zjadło za mamusię...Czasy sadzania dzieci przy odrębnym stole już minęły. Jak Jasiek był starszy i miał chęć nami manipulować, np. nie przyszedł na obiad, to do kolacji kuchnia była zamknięta.
      Czasami, choć nie wiadomo jak nas wkurzają komentarze i rady, warto jednak posłuchać.

      Usuń
    6. Ja właśnie tak postępuję. Mały zawsze towarzyszy w naszych posiłkach. O ile to nie jest u niego pora mleka to dostaje swoją porcję jedzenia. Nie latam za nim, bo no cóż przyznam się jestem za wygodna. Nie mam ochoty sprzątać pół mieszkania, bo tu plama po jagódkach, tu coś innego. Niektóre sprawy intuicyjnie są dla mnie oczywiste. Mnie nikt nigdy nie zmusił do jedzenia, mój mały w tym się wdał w mamusię. Niestety. Ale też wiem co muszę w nim wyrobić. Nawyk jedzenia. Może to się wydawać śmieszne, ale nie. Lubię wiele potraw, ale generalnie jakbym mogła wymienić coś co jest zbędne w życiu to jedzenie. Nie chodzi o same jego sporządzanie, ale o samą czynność. Ja przerywałam jedzenie bo już chciałam odejść od stołu i przestać gryźć. Jakie nudy. Dlatego jako dziecko i później potrafiłam przez tydzień prawie nic nie jeść.

      Usuń
  2. Ja mam domu strasznego niejadka, ale to na pewno nie przez sposoby opisane w notce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja generalnie też nie. Ale muszę trzymać nerwy na postronku, co czasem jest trudne. Ja mam takiego gagatka, który spazmatycznie płacze, a z chęcią je. Bo jak nie jest głodny albo mu nie smakuje to buzia na kłódkę i rób co chcesz. Tak więc w jego przypadku nie wiem jak miałoby wyglądać karmienie na siłę. Od razu jest taki ryk. Chyba jak gęś, związać i rurką od razu do żołądka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezły Klub Wzajemnej Adoracji tu stworzyłyście. Monika będziesz zła ale korzystając z konta Jasia postanowiłam jednak się wypowiedzieć.
    Moje Panie boczki i brzuszki nie znikną po ciąży bez intensywnych ćwiczeń. Choćbyście schudły nie wiadomo ile, przykażdej zwyżce masy, to tam odczujecie ją natychmiast. Wiem co piszę, ponieważ masę mam o trzy kg mniejszą od sprzed ciąży, a w talii 10 cm więcej. Więc tyłki do góry i do roboty.
    W temacie niejadków- nie mam takich doświadczeń, gdyż nas syn Janek ważył jako roczny dzieciak 15 kg. Mówili nam, że nie będzie chodził- nie miał 11 miesięcy jak ruszył i do chrztu na pierwsze urodziny poszedł na własnych nogach, a właściwie pobiegł. Mówili, że tuczymy go do walk sumo- ma 12 lat i jest dobrze zbudowanym młodzieńcem, który 3 razy w życiu antybiotyk otrzymał, ponieważ raczej nie choruje.
    Z moich obserwacji wynika (a mam wokół siebie sporo niejadków), że zazwyczaj problem z jedzeniem mają dzieci, które nie widzą jedzących rodziców. Po porodzie ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę to było jedzenie, a moja mama zaganiała mnie do stołu nad niemal pusty talerz,a Jaśka w nosidełku ustawiałą na stole i tak sobie biesiadowaliśmy. Potem jasiek awansował do krzesełka. Sama nie lubię potraw, w których nie mogę zidentyfikować składników, dlatego synowi od 5 miesiąca na talerzu dawałam np. odrobinę zienniaka, brokuł i potem wprowadziłam mięso z indyka, a nie jakiś szary mix z tego wszystkiego. Jak Jasio był starszy i nie przyszedł na obiad w wyznaczonym czasie, to kuchnia była zamknięta do kolacji- ku rozpaczy babci, bo przecież ON jest głodny. W połowie tego czasu najpierw darł się, że jest głodny, a potem prosił o suchy chleb. Zdarzyło się to dwa razy.
    Reasumując większości dzieci uczą się na przykładzie rodziców (przeklinania też, choć wyrwie nam się raz ostro jakieś słowo, jako komentaż do kierującego samochodem, który właśnie zajechał nam drogę. TAkże dziecko nie będzie jeść jeśli nie widzi jedzących rodziców, bo tato zje coś w pracy, a mama na stojąco...
    Jest pora zabawy i pora posiłków, a wtedy zabawę przerywamy i jazda do jedzenia. Żadne tam latanie za dzieciakiem i za mamusię...
    Jak dziecko zaczyna chodzić i zaczyna się bieganie za nim z jedzeniem, to zauważyłam, że zwiększa się napięcie między rodzicami, no bo "zrób coś". Za noich czasów to i w tyłek było można dostać.
    I na koniec- choćby nie wiem jak wkurzały was komentarze i rady, czasami warto posłuchać. Jak napisałam CZASAMI
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tam,oj tam jakby nie bolało, co bliscy mówią i czym mają względem nas problem, toby nie było blogu. Mnie boczki i brzusio boli, ale ciągle sobie wmawiam, że nie mam czasu się tym zająć, a od porodu 12 lat minęło. A poza tym mąż mnie demotywuje... Dla znajomych np. ze studiów dalej jestem rozpoznawalna, ślubnego rozpoznają po nazwisku (mamy tych samych znajomych)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tam,oj tam jakby nie bolało, co bliscy mówią i czym mają względem nas problem, toby nie było blogu. Mnie boczki i brzusio boli, ale ciągle sobie wmawiam, że nie mam czasu się tym zająć, a od porodu 12 lat minęło. A poza tym mąż mnie demotywuje... Dla znajomych np. ze studiów dalej jestem rozpoznawalna, ślubnego rozpoznają po nazwisku (mamy tych samych znajomych)

    OdpowiedzUsuń