niedziela, 20 lipca 2014

Moje najlepsze wakacje w życiu - część I

Monika i spółka; Moje najlepsze wakacje w życiu. Kolonia w Dziwnowie, wczasy w Bułgarii, w Bałcziku i podróż do Turcji, do Istambułu.
To były niezapomniane wakacje. Prawie dwa miesiące poza domem, z małymi przerwami na przepakowanie i zorganizowanie niezbędnych dokumentów. Nie wiem, czy obecni czternastolatkowie podzieliliby moje zdanie, ale co mi tam. Oni nie wiedzą, co dobre.

Zaczęło się od koloni, notabene pierwszej w moim życiu. Nie wiem skąd u rodziców pomysł, żeby w tak "zaawansowanym" wieku wysłać mnie na kolonię. O tyle dobrze, że kolonia była nad polskim morzem, a dokładnie w Dziwnowie. Pewnie chcieli mieć trochę czasu dla siebie.

Z moją siostrą nie mieli problemu. Ona, jako wyczynowy sportowiec (akrobatyka sportowa) spędzała część wakacji na obozach sportowych. Swoją drogą muszę ich spytać, co ja robiłam w tym czasie. Na pewno nie byłam wtedy u dziadków. Mimo, że moi dziadkowie mieli dom z ogrodem nie byłam u nich miłym gościem. Z czego się bardzo cieszyłam;) Jak już doszli do wniosku, że mogłabym trochę u nich pobyć, podziękowałam im grzecznie i odmówiłam. Nawet próba przekupstwa przez mojego ojca nie zmieniła mojego zdania. O dziwo, nie naciskał. Wiedział, że w niektórych sytuacjach lepiej ze mną nie zaczynać;)

Po Dziwnowie, a właściwie już w trakcie pojechałam z kuzynką, ciocią i jej znajomą na wczasy do Bułgarii. Do Bałcziku. Dlaczego napisałam, że już w trakcie pobytu w Dziwnowie? Okazało się, że muszę wyjechać z kolonii przed datą jej zakończenia. Cierpiałam z tego powodu;) Jak teraz wspominam ten wyjazd to mam łezkę w oku. Istny odlot. Po powrocie z wypiekami na policzkach opowiadałam rodzicom, co tam robiłyśmy. Chyba nie byli zadowoleni. Ja bym nie była. Myślę, że wtedy zobaczyli mnie w innym świetle;) Chociaż, jak przeczytałam ostatnio, co czternastolatki robią na zagranicznych obozach, to moja historia to nudy. Ale o tym innym razem.

Na dobicie po powrocie z Bułgarii pojechałam z rodzicami, siostrą i kuzynką do Turcji. To był istny maraton. Po powrocie z Bułgarii prawie natychmiast wsiadłyśmy z kuzynką w pociąg do Piły, gdzie od razu przechwycono nasze paszporty. Okazało się, że jeszcze tego samego dnia pojechały do konsulatu (chyba to był konsulat). Odebrałyśmy je będąc już w drodze do Turcji. Jak teraz pomyślę to było istne wariactwo, ale logistyka trzeba przyznać znakomita. Cały wyjazd zajął nam 17 dni. Nie wspomniałam, że to była wycieczka autokarowa. Tak naprawdę nie wycieczka, a zorganizowany wyjazd pięciu rodzin. Pięć rodzin przez 17 dni w jednym autokarze. Prawdziwy cygański tabor lub wioska hipiska. Teraz nie wiem, czy zdecydowałabym się na coś takiego drugi raz. Chociaż z doświadczenia wiem, że już na drugi dzień czułabym się jak ryba w wodzie. Pytanie tylko, czy zebrałoby się pięć rodzin, które na tyle się lubią, lub tak wyluzowanych żeby spędzić razem tyle dni i nocy i nie zwariować.

CDN...








6 komentarzy:

  1. Dlaczego ja Ci tak zadroszczę tej Bułgarii no dlaczego :D?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to już było tak dawno. Od tamtej chwili nie było mi dane zawitać w tamte strony;) Za to ja nigdy nie byłam w Międzyzdrojach. Też Ci ich zazdroszczę;)

      Usuń
  2. uwielbiam podróżowac,spędzam minimum 3 miesiące w roku na podróżowaniu:) 2 miesiace wakacji tym bardziej:))
    Bardzo dojrzale i mądrze piszesz, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Na razie ogranicza mnie bobo, ale chyba każdego marzeniem byłoby podróżować tyle, co ty. Niestety nie każdy ma możliwość. Jak Ty dajesz radę?

      Usuń
  3. Do Bułgarii sama jadę w tym roku, to już będzie drugi raz jak tam będę. Mam nadzieję, że znów zapewni mi to przemiłe wspomnienia. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zapewni;) Och jak Ci zazdroszczę. Udanego wyjazdu. Zbierz kilka promieni słońca i dla mnie;)

      Usuń