Nie jest tajemnicą, że lubię Grecję. Wręcz uwielbiam. Moja miłość do tego kraju nie ma logicznego uzasadnienia. Jak sięgam pamięcią do czasów szkoły podstawowej moim ulubionym okresem w historii i literaturze była starożytność. Właśnie wtedy pojawił się mój sentyment do tego kraju i trwa po dziś dzień.
Jak do tej pory byłam na półwyspie Chalcydyckim, na wyspie Thassos, Spinalonga, Santorini i na Krecie. Czas spędzony na Krecie należał do tych niezapomnianych. Co może zaskakiwać biorąc pod uwagę fakt, że w tym czasie przez Grecję przetoczyła się fala strajków. Co prawda zaistniały pewne niedogodności, jak np. brak dostaw prądu, ale obsługa hotelu była tak miła i pomocna, że nikt nie robił z tego problemu.
Marzy mi się jeszcze wyjazd na wyspę Rodos. To jedno z tych nielicznych marzeń, które z dużym prawdopodobieństwem kiedyś się spełni. Muszę tylko popracować nad mężem. Niestety on nie podziela mojej fascynacji Grecją. Mówi, że nie lubi chodzić po gruzach, a ze względu na mnie musi;)
Ale jak jej nie kochać.
0 komentarze:
Prześlij komentarz