poniedziałek, 1 grudnia 2014

Nie zabierajmy dzieciom dzieciństwa

Prawdę mówiąc, myślałam że burza z sześciolatkami w szkole, już się skończyła i temat jest zamknięty. Okazuje się, że nie. Nadal można usłyszeć, że obowiązek szkolny sześciolatków to zabieranie dzieciom dzieciństwa.

Nie mogę tego słuchać. Nie za bardzo też umiem na ten temat dyskutować. Uważam po prostu, że to stwierdzenie jest z zasady głupie. Nie chcę nikogo obrazić, więc wolę się przymknąć.

Moje doświadczenia są inne. Ja nie mogłam doczekać się pójścia do szkoły. Niestety szkoła mnie rozczarowała. Nic się nie zmieniło. Podobnie jak w przedszkolu przez pierwsze lata nauki nie musiałam się wysilać. Dopiero, jako osoba już starsza zobaczyłam, że była inna alternatywa. Mogłam pójść do szkoły jako sześciolatka. Niby, co to zmienia? Dużo. Nie ćwiczony umysł się rozleniwia. Dlatego dla mnie większym zagrożeniem jest przetrzymanie dziecka w przedszkolu, niż wysłanie za wcześnie do szkoły.

Już teraz, jak patrzę na Franka to zastanawiam się, o co tyle szumu. Wiadomo, że to jeszcze za wcześnie by wyrokować, ale mały jest taki ciekawski, z zajęć na zajęcia na Zakrzowskiej 29 widzę postępy w jego zachowaniu, że nie wyobrażam sobie aby w wieku 6 lat nie był gotowy do pójścia do szkoły. A to przecież za ponad 4 lata. Szmat czasu. Wszystko w tym czasie może się wydarzyć, a ile mały może się nauczyć?

Zdaję sobie sprawę, że szkoła to obowiązki. Raczej powinnam napisać, nowe obowiązki. No i co z tego? Pierwsza klasa to przecież nie Oxford, nie uczą w niej fizyki kwantowej. Gorzej, że są to też nowe obowiązki dla rodziców. I tu pojawia się problem. Rodzice chcą je odsunąć, jak najdalej, na jak najdłużej.

Zdaję sobie też sprawę, że o rok wcześniej pojawia się problem całodziennej opieki nad dzieckiem. W przedszkolu mamy zapewnioną opiekę przynajmniej do godziny 16.00, 17.00.

Pomijając wszystko, argumenty za i przeciw obowiązkowi szkolnemu w wieku sześciu lat, o których rozpisywano się szeroko swojego czasu, samo stwierdzenie jest bzdurne. Przecież w szkole dziecko będzie cały czas wśród rówieśników, wśród dzieci. Nikt nie będzie kazał mu z dnia na dzień wydorośleć i spoważnieć. Na etapie klas I-III szkoła to nie tylko nauka, ale i zabawa. Przynajmniej tak powinno być, więc o jakim zabieraniu dzieciństwa mówimy?

Ostatecznie, jak zawsze wszystko zweryfikuje życie. Powrócę do tego tekstu za 4 lata i dam znać, czy nadal jestem taka mądra. Kto wie, może będę chciała posłać Franka do szkoły wcześniej, w wieku 5 lat? Pożyjemy, zobaczymy.





2 komentarze:

  1. Każde dziecko jest inne, oczywiście, że są normy, ale świat 6 latka X a Y może być zupełnie inny. pod względem emocjonalnym czy socjalizacji, więc trudno generalizować, stąd tak ważna jest opinia pedagoga i ewentualnie PPS. Rok w przypadku dziecka to bardo dużo. Pójście do przedszkola jest szokiem, podobnie jest ze szkołą nowa rzeczywistość, zadania, obowiązki, konsekwencje itd. W szkole są zazwyczaj świetlice, więc opieka też jest zapewniona. Dzieci nie uczą się fizyki kwantowej fakt, ale jest różnica między przedszkolem a szkołą i to nie tylko nowy obowiązek rodzica. Oczywiście, że edukacja w klasach I-III to edukacja, która powinna być oparta przede wszytsim na zabawie, ale nie oznacza to, że trwa ona cały czas. Pewnie, że dzieci nie spędzają całego dnia w ławkach, ale zazwyczaj jest to większość czasu właśnie w ławce. Z punktu pedagoga jestem przeciwna wysyłaniu dzieciu 6-letnich do szkoły i można tu podać wiele argumentów, ale najważniejszy to brak przygotowania szkoły do przyjęcia dzieci 6-letnich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję, że za 4 lata szkoły będą w końcu przygotowane na przyjęcie sześciolatków. Prawdę mówiąc cieszę się, że mamy jeszcze 4 lata, bo mam nadzieję, że do tego czasu zostaną ukrócone wszelkie dywagacje, czy dziecko się nadaje, czy nie, tylko z urzędu będzie musiało pójść do szkoły. Przyznam, że w mojej rodzinie sześciolatki w szkole to dość powszechne zjawisko. Tylko jedno z dzieci musiało pójść z nakazu. Wbrew obawom rodziców, świetnie sobie radzi. Co się okazuje Panie przedszkolanki widząc chłopca na co dzień dziwiły się rozterkom rodziców i jak się okazało miały rację. Właściwie to one ucięły dyskusję na ten temat. Pozostałe dzieci, to fajne, przebojowe bąble, które zawsze i wszędzie dadzą sobie radę, stąd pójście do szkoły w wieku 6-ciu lat nie było im straszne. Wiadomo, że zachowanie Franka i jego osobowość może się jeszcze zmienić, ale na ten moment, na dziś z pewną taką nieśmiałością mogę stwierdzić, że będzie dobrym sześcioletnim pierwszoklasistą. Zdaję sobie jednak sprawę, że gdyby jego zachowanie uległo zmianie, miał problemy z koncentracją i usiedzenie w jednym miejscu przez 5 minut sprawiało mu problem inaczej bym mówiła. Zdaję sobie sprawę, że pójściu do szkoły towarzyszy stres, chociaż ja jeśli chodzi o moją osobę nic takiego nie pamiętam, dlatego przygotowuję Franka do pójścia do przedszkola uczęszczając na specjalne zajęcia. Luzackie podejście do tematu luzackim podejściem, ale nie ma co dziecka stresować.

      Usuń