Inspiracje - pokój dla chłopca

Franek coraz więcej czasu spędza w swoim pokoju. Czas pomyśleć o jego urządzeniu.

Grecja moja miłość

Nie jest tajemnicą, że lubię Grecję. Wręcz uwielbiam. Moja miłość do tego kraju nie ma logicznego...

Wtedy opuścił ją Bóg i opętał diabeł...

Szczęśliwi Ci, którzy odkryją pasję swojego życia. Szczęśliwi Ci, którzy mają wsparcie najbliższych w realizacji swoich pasji.

Tablica kredowa krok po kroku

Pomału, krok po kroku urządzamy pokój Franciszka. Problem w tym, że ogólna koncepcja jego aranżacji cały czas ewoluuje.

Pop up restaurant. Co proszę?

Ostatnio pozazdrościłam koleżance jej własnej knajpy, po tym jak na jej profilu społecznościowym zobaczyłam zaproszenie do Polka Bistro.

czwartek, 30 stycznia 2014

Piosenka na niepogodę


Piosenka na niepogodę. Piosenka na smutki. Piosenka na zły humor. 

Okazuje się, że nie jestem wyjątkiem. Nie tylko ja mam żelazną piosenkę, która jest w stanie uspokoić, moje duże maleństwo. Mój mały spośród całego repertuaru, jakim dysponuję wybrał piosenkę pt.: „Pieski małe dwa”. Przed porodem umiałam co najwyżej wymruczeć niecałą zwrotkę i to jeszcze myląc słowa. Aktualnie znam cztery, chociaż słyszałam ich różne kombinacje. Najlepszą w filmie pt.: "Dziewczyny do wzięcia". 

Pamiętnik Matki Wariatki; Kołysanki, mruczanki

Stale się dokształcam i poszerzam repertuar. Tuż po porodzie kupiłam 2 płyty z piosenkami dla dzieci. Same hiciory. Niestety podczas zabiegów pielęgnacyjnych dochodziliśmy zazwyczaj do około 14 pozycji, tak więc mogę się pochwalić jako taką znajomością tych właśnie piosenek.

Stwierdzam, że ze mną chyba już coś nie tak. Bezwiednie zaczęłam nucić małemu kolędę "Cicha noc" i okazuje się, że działa lepiej niż "Pieski małe dwa". Chyba się na nią przerzucimy. 

Najważniejszy jest rezultat. Przecież piosenka jest dobra na wszystko.

Piosenka jest dobra na wszystko Piosenka na drogę za śliską Piosenka na stopę za niską Piosenka podniesie Ci ją Parararara... 
Piosenka to sposób z refrenkiem Na inną, nieładną piosenkę Na ładną niewinną panienkę Piosenka - de son la chanson
Piosenka to jest klinek na splinek Na brzydki bliźniego uczynek Na braczek rzucony na rynek Na taki jakiś nie taki ten byt 
Piosenka pomoże na wiele Na co dzień jak i na niedzielę Na to żebyś Ty patrzał weselej Piosenka - canzona, das Lied
Po to wiążą słowo z dźwiękiem kompozytor i ten drugi Żebyś nie był bez piosenki, żebyś nigdy jej nie zgubił Żebyś w sytuacji trudnej mógł lub mogła westchnąć z wdziękiem: Życie czasem nie jest cudne, ale przecież mam piosenkę 
Piosenka jest dobra na wszystko Piosenka na drogę za śliską Piosenka na stopę za niską Piosenka podniesie Ci ją 
Piosenka to sposób z refrenkiem Na inną nieładną piosenkę Na ładną niewinną panienkę Piosenka de son la chanson 
Piosenka to jest klinek na splinek Na brzydki bliźniego uczynek Na braczek rzucony na rynek Na taki jakiś nie taki ten byt Piosenka pomoże na wiele Na co dzień jak i na niedzielę Na to żebyś Ty patrzał weselej Jej słowa, melodia i rytm





poniedziałek, 27 stycznia 2014

Dziecko - projekt życia


Kiedyś myślałam, że 18, 19 lat i dziecko fruuuuuuuu z domu, a wtedy luz, balanga. Co za bzdura, co za nonsens.

Pamiętnik Matki Wariatki; Dziecko - najtrudniejszy projekt w życiu

I to z dwóch powodów. Po pierwsze mieszkam w dużym mieście, więc jeśli w ogóle Puciacios pójdzie na studia to najprawdopodobniej w rodzinnym mieście, a nie jak ja 300 km od domu. Co dla mnie nie było takie złe, dla rodziców nie wiem, nigdy nie pytałam. Po drugie, ja nie jestem już taka pewna czy tego właśnie chcę.

Teraz myślę w innych kategoriach. Że pozostało mi tylko, a nie aż 17 lat i 6 tygodni. A ja jeszcze z nim nic nie zrobiłam, nie przeżyłam.

Na spotkaniu projektowym, jak byłam jeszcze w ciąży, stwierdzono, że przygotowuję się do najdłuższego projektu w życiu. Projektu pod kryptonimem „Dziecko”. Wtedy się tylko uśmiechnęłam. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że najtrudniejszego. Chociażby ze względu na czas trwania, na jego różnorodność, zawiłość i ilość pochłanianych zasobów.

Mimo wieku nie byłam na to przygotowana. Dotychczas jak chciałam zmienić swoje życie o 180° to robiłam to bez mrugnięcia okiem w pół minuty. Teraz nie jest to możliwe. Bo aktualnie moje decyzje nie wpływają tylko na moje życie, ale też na życie Puciunka. To się nazywa ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Nie znaczy to, że mały w czymś mi przeszkadza. Że hamuje mój rozwój i takie tam bzdury. Bynajmniej. Przed ciążą, w trakcie i zaraz po, uczęszczałam na studia podyplomowe. Siedziałam na zajęciach do ostatniej minuty. Odpoczywałam i poznawałam nowych, ciekawych ludzi.

Ta ciążąca na mnie odpowiedzialność za drugiego człowieka na początku mnie przerosła. I chociaż nie oddałabym Puciunka za żadne skarby świata zastanawiałam się, po co mi to było? Czyżby depresja poporodowa? Możliwe, że tak. Tym bardziej, że teraz szkoda mi każdego mijającego dnia.






sobota, 25 stycznia 2014

Czy On ma tyle energii, czy Ja jestem stara?


Pytanie jest czysto retoryczne. Nie ma, co się oszukiwać i Mały ma tyle energii i Ja jestem stara. Czy w czymś nam to przeszkadza? Skłamałabym, że tak. Chociaż to, że on ma niewyczerpane złoża energii cieszy, to, że Ja jestem coraz starsza mniej. Przynajmniej mnie, no i może mojego męża, ale On też nie młodnieje.

Pmiętnik Mtki Wariatki; Poszukiwanie kandydatów na opiekunów zastępczych

Właśnie wróciłam od lekarza, który jakiś czas temu zadał mi pytanie, kiedy następne dziecko. Przychodzi baba do lekarza. I trochę sobie porozmawialiśmy. Ja, że drugie dziecko byłoby też trochę dla Małego. Chociaż On może by się z tym nie zgodził. Może wolałby być jedynakiem?

Ostatnio tak sobie myślałam, w jakim wieku mój teść umarł. Mały gdyby coś (odpukać) miałby wtedy 8 lat, drugie dziecko maksymalnie 6 lat. To działa na wyobraźnię. 
Lekarz powiedział mi, że to go właśnie powstrzymuje przed decyzją o drugim dziecku.

Dlatego ja, chociaż nie jestem fatalistką myślę o potencjalnych kandydatach na opiekunów dla mojego Puciunka. Tak naprawdę to ściema, bo pod uwagę biorę tylko 2 osoby. I mam tylko szczerą nadzieję. Nie, wierzę w to, że ich pomoc nie będzie Puciunkowi nigdy potrzebna. 

HAWK. 






piątek, 24 stycznia 2014

Proszę dać mu swobodę

Słyszę to pod koniec każdych zajęć i nieustannie powtarzam, że co, jak co, ale mały swobody ma pod dostatek.

Pamiętnik Matki Wariatki; Bezstresowe wychowanie

I to prawda. Nie biegam za nim, nie mówię, że tego nie wolno, tego nie ruszaj, tego nie rób. Może jak ktoś patrzy z boku to myśli, że przesadzam albo cierpię na znieczulicę. Może w tym coś jest? Ale poważnie. To ja jestem z nim przez cały czas. To ja wiem najlepiej, na co go stać. To ja wiem najlepiej, kiedy należy zareagować. Przynajmniej powinnam. Dużo tu tego naj. 

Ale ja jestem szczęściarą. Przynajmniej tak uważam. Puciacios jest w miarę sprawny ruchowo. No dobra. Bardzo. Chociaż na początku wszyscy wmawiali mu coś innego. Stąd mogę sobie pozwolić na małe lenistwo, znieczulicę czy jak kto woli. 

Pamiętnik Matki Wariatki; Znowu jestem szybszy od mamy

Wiadomo, że początki zdobywania nowych umiejętności są trudne i tutaj mały nie jest wyjątkiem, lecz jak coś opanuje robi to sprawnie. Więc się nie obija, nie upada, nie potyka, nie przewraca, nie spada. Więcej po słowie nie, nie umiem wymyśleć. Dlatego matka na maksa to wykorzystuje. Woli sobie siedzieć, przeglądać internet, czytać książkę, ewentualnie sprzątać, acz niechętnie, niż latać za małym BEZ potrzeby. Można go, więc znaleźć w zmywarce, pralce, przy odkurzaczu, porządkującego mamie płyty z filmami, gryzącego kable, porządkującego książki na półkach, śmigającego po schodach itd. itp. Oczywiście wszystko pod kontrolą i w miarę rozsądku. I bez obawy gryzie tylko kable niepodłączone do prądu, pozostałe są przed nim pochowane i zabezpieczone. Czy takie podejście jest słuszne? Czas pokaże.






poniedziałek, 20 stycznia 2014

Tuczyć, tuczyć i jeszcze raz tuczyć


Tak jak przypuszczałam wysoka temperatura małego nie była tzw. trzydniówką. Pani doktor nie odniosła się, co prawda do przebytej przez niego choroby sprawdziła tylko czy z uszkami i gardłem jest wszystko w porządku. Przy okazji wizyty zważyła Franciszka. Powiem krótko i na temat. Totalna porażka.

i spółka; Poniżej 3 centyla

Okazuje się, że mały obrał kierunek odwrotny od zamierzonego i zamiast przybierać na wadze schudł. Znowu jest poniżej 3 centyla. Dostaliśmy po raz kolejny skierowanie na badania laboratoryjne. Muszę tylko rozeznać gdzie je najlepiej zrobić. Dostaliśmy skierowanie do konkretnego laboratorium, ale po poprzednim razie na pewno tam już z małym nigdy nie pójdziemy. Zapomniałam spytać lekarki, dlaczego jeszcze nie zmienili laboratorium.

Trudno, żeby przybierał na wadze skoro wszystko, dosłownie wszystko jest ciekawsze od jedzenia. Tak po prawdzie to chyba nie przybrał na wadze przez nasz 2 tygodniowy pobyt u moich rodziców. Nie żebyśmy go głodzili, ale wszystko tam było TAKIE interesujące. Tylko w jeden dzień tak naprawdę zjadł jak człowiek. Ale wtedy byliśmy tylko on, ja i talerz z jedzeniem. Nie było dziadka, który spacerował po ogrodzie i nagle pukał w szybę do wnuczka = koniec jedzenia. Nie było babci, która przechodząc korytarzem uśmiechała się do wnusia = koniec jedzenia. Nie było taty, który był atrakcją samą w sobie. Nie było psa, który, leżał, przeciągał się, żył = koniec jedzenia. Nie było kotków za oknem = koniec jedzenia.
Ponadto mały zrobił tam duży skok ruchowy. Zaczął śmigać po schodach. Wszelkie przeszkody przestały być dla niego problemem. Stawać wszędzie gdzie się dało. Trochę energii na to poszło. Pisząc te słowa patrzę jak próbuje wdrapać się na pudło, którym zagrodziliśmy mu dostęp do kabli. Wczoraj raz udało mu się podciągnąć kolano, na szczęście jeszcze pupa za ciężka.

Wysoka gorączka, którą ostatnio dostał też nie sprzyjała dobremu apetytowi. To wszystko pięknie, ale badania kontrolne trzeba zrobić.

Teraz na szczęście dochodzimy już do ładu z jedzeniem. Mały potrafi się wydrzeć, że za wolno przygotowuję posiłek. Będzie żył.





środa, 15 stycznia 2014

Czyżby trzydniówka?


Jesteśmy z małym po pierwszej poważniejszej chorobie odkąd wyszliśmy ze szpitala. Tam się biedak nacierpiał, ale na szczęście był za mały żeby cokolwiek zapamiętać. Niestety nie wiem co to takiego było.

Pamietnik Matki Wariatki - choroby - trzydniówka

Zaczęłam czytać czy to czasami nie była trzydniówka, ale chyba nie. Dostał co prawda wysokiej temperatury i nie trwało to dłużej niż 3 dni, ale nie miał objawów towarzyszących. Ponadto jak mu trochę spadała temperatura to natychmiast ożywał i miał siły na zabawę jego ukchanymi piłkami. Podejrzewam, że to było coś od żołądka. Jeśli moje przypuszczenia są słuszne to mogę za jego chorobę podziękować mamie, która na imprezie rodzinnej częstowała go tortem i nie wiadomo czym jeszcze. Ma za swoje bo później nie mogła spać po nocach, ale co mi po tym. Chociaż mały nie ma już temperatury idę z nim dzisiaj do lekarza. Zobaczymy co powie.





wtorek, 7 stycznia 2014

Versatile Blogger Award

Dziękuję T.rzydziestce za nominację do Versatile Blogger Award 


Zasady Versatile Blogger Award


  1. Należy ujawnić 7 nieznanych faktów ze swojego życia
  2. Nominować do zwierzeń kolejnych 7 bloggerów  
  3. Poinformować wybranych przez siebie bloggerów o nominacjach

Pamiętnik Matki Wariatki; Versalite Blogger Award


Kilka faktów z mojego życia
  1. Kiedyś tańczyłam w zespole pieśni i tańca. Był to epizod w moim życiu, ale mile wspominany. Później, już na studiach, w ramach wychowania fizycznego można było wybrać taniec w zespole pieśni i tańca zaprzyjaźnionej uczelni. Najpierw się napaliłam, ale ostatecznie nie zapisałam się na te zajęcia. 
  2. Najbardziej żałuję, że moja mama nie pociągnęła ze mną tematu chóru. Z własnej nieprzymuszonej woli poszła do szkoły muzycznej zorientować się jak wygląda sytuacja, ale później nie zabrała mnie na zapisy. Nie powiem żebym miała głos który predysponuje mnie do zostania divą operową, ale bardzo lubię męczyć sąsiadów. Teraz mogę robić to do woli. Przecież śpiewam dziecku ;)
  3. Ludzie zazwyczaj niewłaściwie oceniają ile mam lat. Nie wiem skąd to się bierze bo moim zdaniem wyglądam na swój wiek. Jak byłam w ciąży i chodziłam jeszcze do pracy jedna z Pań powiedziała mi, że ona też bardzo późno zaszła w ciążę, miała wtedy 27 lat. Ja jej na to, że ja mam o 10 więcej. Nie mogła uwierzyć.
    W szpitalu na patologii robili nam spęd na USG. Siedząc pod salą rozmawiałyśmy o dupie Maryni. Raz jedna dziewczyna do innej, wiesz co, ta dziewczyna, która jest w ciąży bliźniaczej ma 37 lat, nie widać po niej. Ja akurat będąc w jej wieku widziałam, że to moja rówieśniczka. Nie przyznałam się ile mam lat. Śmiałam się tylko w duchu. 
  4. Jak coś usłyszę to później łatwo mi powiązać zasłyszaną informację, fakt z kolejnymi danymi. Niektórzy pytają mnie skąd ja to wiem. Ostatecznie bardzo często okazuje się, że inni też dostali te same informacje lecz nie potrafili ich powiązać. Sama o sobie mówię KGB. 
  5. Nie przepadam za mięsem.
  6. Lubię tańczyć, ale sama. Wtedy wiem, że żyję. Taniec z kiepskim partnerem mnie męczy. Mam tendencje do prowadzenia w tańcu, jak wyczuję, że partner jest nie hallo. 
  7. Mam fobię na punkcie mycia włosów. Latem potrafię myć je 2 razy dziennie.
Moje nominacje:






czwartek, 2 stycznia 2014

Postanowienia noworoczne


Postanowienia noworoczne - robić czy nie robić?

Podobno postanowienia noworoczne drogo nas kosztują. Pod wpływem emocji wielu z nas podejmuje decyzje o realizacji swych postanowień zbyt pochopnie. OK., Ale czy w ogóle je robić?

Pamiętnik Matki Wariatki; Carpe diem

Jak to się ma do: 
Żyj dniem dzisiejszym. 

Przecież nasze postanowienia wybiegają w przyszłość Na przykład mówimy: Nauczę się nowego języka. Nie zrobimy tego w jeden dzień. Jest to proces. Gdybyśmy powiedzieli: Nauczę się 10 słówek i jednej zasady gramatycznej. To jest ok. Jest to zadanie do wykonania w obrębie jednego dnia. Albo np. W tym roku schudnę. Zamiast: Dzisiaj zrobię 10 przysiadów, 100 brzuszków i 5 skłonów. Przykłady można mnożyć. W tym roku znajdę nową pracę. Zamiast dzisiaj przeglądnę portale z pracą, przygotuję dokumenty aplikacyjne i wyślę. Później dziwimy się, że nam nie wyszło. Że nasze postanowienia noworoczne, zapomniane, straszą nas z pierwszej strony kalendarza. Pod wpływem euforii noworocznej jesteśmy gotowi przysiąc sobie wszystko, tylko na końcu trzeba wykonać realną pracę, pracować dzień po dniu, a na to nie jesteśmy gotowi. Mi się udało zrealizować jedno z zeszłorocznych postanowień noworocznych. I o ile sięgam pamięcią jest to jedyne postanowienie noworoczne uwieńczone sukcesem. W tym roku postanowiłam, że nie ma już ściemy. Albo coś robię albo daję sobie spokój i nie ściemniam. Do tej pory mój ojciec dręczy mnie wspomnieniem, że jak będę starsza to będę lepsza w tym, co robię. Chodziło chyba o zajęcia z akrobatyki sportowej. Tylko, jakim sposobem mogłam być lepsza w przyszłości bez systematycznych ćwiczeń. Mimo tych wspomnień łapię się na tym, że coś postanawiam. Jest to silniejsze ode mnie. I mam chęć zapisania pierwszej strony w kalendarzu postanowieniami noworocznymi, ale nie. Koniec z tym. Może nieskrępowana poczuciem winy, ze coś zawaliłam otworzy mnie to na nowe możliwości. Dam znać jak mi poszło.






środa, 1 stycznia 2014

Życzenia noworoczne


Wiele szczęścia i miłości,
sukcesów i pomyślności,
niech Wam zdrowie dopisuje,
a gotówki nie brakuje.
Życzę wszystkim i każdemu z osobna wspaniałego 2014 roku.

Pamiętnik Matki Wariatki; Życzenia noworoczne - 2014 rok
Przed 24.00
Pamiętnik Matki Wariatki; Życzenia noworoczne - 2014 rok
Po 2.00