niedziela, 21 września 2014

Wypadki chodzą po dzieciach

Niestety skończyła się dobra passa. Franek od czwartku jest w szpitalu i pozostanie tam przynajmniej do przyszłej niedzieli.

Tak to jest, jak powierzy się opiekę nad dzieckiem innym. Nie jestem z rodzaju matek kwok, ale chyba powinnam. Niestety mam przykazane zero stresu i totalny odpoczynek, stąd wymuszona pomoc przy dziecku.

Żałuję, że ją wymusiłam, ale po prostu nie miałam wyjścia. I stało się. Oczywiście mogło się zdarzyć przy mnie, ale jakoś przez 18 miesięcy się nie zdarzyło. Ten ktoś ma szczęście, że nie mogłam pokazać prawdziwego ja. Niestety nerwy nic by nie pomogły. Tak więc mam istny high life. Zero stresu. Leżę i się byczę. Nie denerwuję się nawet diagnozą otrzymaną na twarz - złamanie kości potylicznej prawej. Nie odpływa mi krew z serca, nie chce mi się ryczeć. Zero stresu, istny high life.





0 komentarze:

Prześlij komentarz