piątek, 26 września 2014

Czarny kot i inne zabobony

Czarny kot i inne zabobony
Chyba nie znam osoby, która mogłaby o sobie powiedzieć, że nie wierzy w zabobony. Oczywiście wiele z tych osób deklaruje, że zabobony to nie ich bajka. Coś o tym wiem, sama do nich należę. I naprawdę w to wierzę.

Dziękuję, jak ktoś mi życzy powodzenia, czarny kot mi nie straszny, nie posiadam mebli z surowego drewna, nie dostrzegam kominiarzy itd. itp.

No dobrze, a co się dzieje gdy czymś się martwię, albo mi na czymś szczególnie zależy? Wtedy podświadomie kot przebiegający tuż przed samochodem do potencjalne zagrożenie, wzmagające lęk i obawy. Gdy ktoś mi życzy powodzenia nie zaszkodzi odpukać w niemalowane drewno, a napotkany kominiarz to nie szkodząca nikomu, potencjalna szansa na szczęście.

Dlaczego właśnie teraz o tym piszę? Wczoraj jechaliśmy na ważne badania, których wynik miał mnie napełnić nadzieją na przyszłość lub pogrążyć w rozpaczy. Jak już wszystko się unormuje i uspokoi zdradzę Wam, o co chodzi. Na razie cicho sza;) Aż nagle, niespodziewanie przed samochód wyskoczył nam czarny kot. Nie przedwczoraj, nie miesiąc temu, tylko prawie przed drzwiami Laboratorium. Zamarłam. Nie uznałam, że to pech, ale że szczęście też na pewno nie. Teraz jednak już wiem, że czarny kot, to moje dobre fatum, tak jak liczba 13.





2 komentarze:

  1. Szeptem żeby nie zapeszyć : Rodzina się powiększa ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem, cichutko, cichuteńko. Tak;) Ale niestety nie jest to takie proste. Sytuacja się komplikuje. Mam nadzieję, że w środę usłyszę dobre wieści, które natchną mnie nadzieją. Tylko, jak ja wytrzymam do tej środy;)

      Usuń