niedziela, 9 marca 2014

Telewizja nie moje życie

Przez ostatni rok nie mieliśmy telewizji. Moja babcia zrozumiała, że nie mamy telewizora i zaproponowała, że może nam oddać swój, który nie będzie już jej potrzebny. Nie dała sobie wytłumaczyć, że telewizor i owszem mamy, ale nie mamy wykupionej żadnej kablówki.


Brak telewizji dotknął szczególnie mnie. Gdy siedzi się w domu z dzieckiem czasami nachodzi człowieka chęć na wycie, a przecież wiadomo nie od dziś, że lepiej się wyje przy wtórującym telewizorze.

Zaczęłam się zastanawiać, czego mi tak naprawdę brakuje. Zrobiłam taki mój osobisty rachunek sumienia. I wyszło mi, że niczego szczególnego. Telewizor buczał w tle, jako nieodłączny element krajobrazu. Tak jakby cisza mnie przerażała.

Po roku odwyku stwierdziłam, że tak się żyć dalej nie da. Brakowało mi szczególnie programów informacyjnych. Co prawda od dawna uważam, że w nich z niczego próbują ukręcić sensację na miarę wybuchu II wojny światowej, ale jednak jest to jakieś okno na świat.
Najbardziej zdołował mnie brak wiedzy o śmierci Joanny Chmielewskiej. Co, jak co, ale ten fakt otrąbiły z pewnością wszystkie stacje telewizyjne, a ja o tym nic nie wiedziałam.
I tym sposobem od 2 tygodni mamy to moje okno na świat. Ku mojemu zdziwieniu nie przesiaduję przed nim jak opętana. Udało mi się za to jak nigdy oglądnąć cały, jeden film. Jak nigdy, bo wcześniej nie oglądałam żadnych filmów tylko jakieś kryminalne seriale. Serial to dla mnie nie film.

W poprzedni poniedziałek postanowiłam jak to miałam w zwyczaju przed odwykiem oglądnąć jeden z programów informacyjnych.
Szczerze tego żałuję.

Czego się dowiedziałam? Że suwerenność naszego sąsiada, Ukrainy została zagrożona przez Rosję.

ispółka; Co z tym Krymem, Najazd Rosji na Ukrainę


Szok. Jak coś takiego jest możliwe w obecnych czasach? Dlaczego ktoś dąży do konfliktu zbrojnego? Jaki jest jego cel?
Nie będę się wypowiadać. Przez ostatnie tygodnie można się było nasłuchać, każdy miał coś mądrego do powiedzenia.

ispółka; Co z tym Krymem, Najazd Rosji na Ukrainę
Drugi tydzień obecności telewizji w moim życiu. Zaczynam czuć, że tracę nad nim kontrolę. Nie spędzam przed telewizorem zbyt dużo czasu, lecz odruch włączania go przy pierwszej lepszej okazji już działa. Moje samopoczucie się pogarsza, jeszcze nie wiem, kto lub co jest za to odpowiedzialne. Aż dotarło do mnie, że odwyk zadziałał. Jestem wyleczona. Nie potrzebuję już telewizji w moim życiu. To włączony telewizor powoduje u mnie pogorszenie nastroju, niepokój, okrada mnie z czasu, który wykorzystywałam na swoje przyjemności. 

Koniec z tym, jestem szczęśliwa i przede wszystkim zaskoczona, że telewizja to jednak nie moje życie





0 komentarze:

Prześlij komentarz