Inspiracje - pokój dla chłopca

Franek coraz więcej czasu spędza w swoim pokoju. Czas pomyśleć o jego urządzeniu.

Grecja moja miłość

Nie jest tajemnicą, że lubię Grecję. Wręcz uwielbiam. Moja miłość do tego kraju nie ma logicznego...

Wtedy opuścił ją Bóg i opętał diabeł...

Szczęśliwi Ci, którzy odkryją pasję swojego życia. Szczęśliwi Ci, którzy mają wsparcie najbliższych w realizacji swoich pasji.

Tablica kredowa krok po kroku

Pomału, krok po kroku urządzamy pokój Franciszka. Problem w tym, że ogólna koncepcja jego aranżacji cały czas ewoluuje.

Pop up restaurant. Co proszę?

Ostatnio pozazdrościłam koleżance jej własnej knajpy, po tym jak na jej profilu społecznościowym zobaczyłam zaproszenie do Polka Bistro.

piątek, 31 października 2014

Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim
Park Szczytnicki, jak zwykle nas nie zawiódł. To nieustające, niezawodne źródło inspiracji i natchnienia.

Tym razem postanowiliśmy z Franiem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Spacer po Parku Szczytnickim był tylko pretekstem do odwiedzenia zaprzyjaźnionego stada kaczek i zebrania materiałów do planowanych prac plastycznych.

Po krótkim tête-à-tête ze stadem kaczek przystąpiliśmy do szukania ładnie zabarwionych liści, szyszek, żołędzi i kasztanów. Niestety spóźniliśmy się trochę i nasze łupy nie są tak duże, jak się spodziewaliśmy, ale to nic nie szkodzi. Najważniejsze, że mieliśmy niezły ubaw i to na świeżym powietrzu. Jeszcze jedna wyprawa w plener i Franio nauczy się tańczyć Pingwinki;)

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim

Monika i spółka: Jesień w Parku Szczytnickim





wtorek, 28 października 2014

Marzenie z datą realizacji na 29.05 2015 rok

Monika i spółka: Marzenie z datą realizacji na 29.05 2015 rok. Poronienie. Wywoływanie poronienia.
Nie wpadłam w euforię i zachwyt, bo wiedziałam, że dwie kreski w moim przypadku to bardzo mało.
Że tak naprawdę od tej chwili podejmuję nierówną walkę z własnym organizmem. Walkę, której zwycięski wynik oznaczać będzie powiększenie naszej rodziny.

Niestety diagnoza, że szanse są jak 50 do 50 zachwiały moją wiarę w szczęśliwe zakończenie. I ostatecznie ta historia wbrew wszelkim nadziejom nie zakończy się happy endem.

Po wyczerpującej walce, tonie tabletek i niezliczonych zastrzykach musiałam złożyć broń i udać się do szpitala.

Czy mnie to podłamało? Tak. Czy mnie to zabiło? Nie.

Nie mówię jeszcze ostatniego słowa. Po odpoczynku podejmę kolejne starania o dziecko, lecz pewnie ostatnie.

Nie skreślam też marzenia o dziecku z mojej mapy marzeń, mapy celów. Przesuwam tylko datę jego realizacji. Na kiedy? Czas pokaże.





piątek, 10 października 2014

Mój wymarzony dzień

Myślałam, że mam to już za sobą niestety okazuje się, że podświadomość lubi płatać figle.

Pracuję dalej z książką Kariny Sęp "Mapa marzeń, mapa celów". Niestety utknęłam na chwilę, ale mam nadzieję, że po chwilowym zastoju ruszę dalej z kopyta.

Przystopowało mnie jedno z ćwiczeń. Przyznam się, że na początku chciałam je obejść duuuuuuuuuużym łukiem, ale po zastanowieniu stwierdziłam, że jak coś robić to porządnie. Tym ćwiczeniem był opis mojego wymarzonego dnia. Wymarzonego, ale takiego zwyczajnego, codziennego.

Z samym wyobrażeniem takiego dnia nie miałam większego problemu. Okazało się, że sceneria się nie zgadza. Można by pomyśleć, jak się nie zgadza skoro mogę opisać mój wymarzony dzień, jak mi się żywnie podoba. No, ale ta sceneria wyskakuje mi jednak, jak Filip z konopi.

Jakiś czas temu porozmawiałam sobie sama ze sobą i stwierdziłam, że czas zmienić priorytety. Mieszkam wygodnie to po cholerę na mojej liście marzeń widnieje nowy dom z widokiem z okna, jak na jednym filmie na podstawie powieści Agathy Christie. Okazuje się, że to, że przeprowadziłam taką rozmowę i przyjęłam przytoczone w niej argumenty nie oznacza, że moja podświadomość również je zaakceptowała.

I tak za każdym razem dochodzę w moim opisie do fragmentu, w którym odsuwam zasłony i patrzę na mój ogród oświetlony pierwszymi promieniami słońca. Ja nie mam takiego widoku z okna. Nawet gdybym pokombinowała to nie będzie on w żadnym wypadku przypominał tego z w/w filmu. I co ja mam w takim przypadku zrobić? Oczywiście widok z okna pozostał, nie zmieniłam opisu mojego wymarzonego dnia. Kto wie, może moja podświadomość wie lepiej, co jest dla mnie najlepsze?





środa, 8 października 2014

Nasz dziewiętnasto-miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn
Usłyszałam ostatnio skargę, że nie zamieszczam najnowszych zdjęć Puciunka. Żeby spełnić zadość prośbom oto kilka z najbardziej aktualnych.


Sto lat Urwisie!!! 


I dalej proszę bez takich numerów. Bez wypadków, szpitali, a może mamusia będzie miała dla Ciebie niespodziankę;)

Kto wie?


Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn

Monika i spółka; Nasz dziewiętnasto miesięczny syn





niedziela, 5 października 2014

VIII Dolnośląski Test Coopera

Już 18 października we Wrocławiu, na stadionie lekkoatletycznym Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, przy ul. Paderewskiego 35 odbędzie się po raz ósmy Dolnośląski Test Coopera.

Taką informację znalazłam na profilu mojej koleżanki. Zainteresowało mnie, co to takiego jest i z czym się to je. Okazuje się, że w szkole podstawowej, co prawda nie pamiętam, w której klasie, nasz wuefista zrobił nam Test Coopera. Pamiętam nawet kto zrobił najwięcej okrążeń, patrz przebiegł najdłuższy dystans. Może nie skojarzyłabym, że to był właśnie Test Coopera, ale te 12 minut zapadły mi w pamięć.

Pewnie nawet gdybym mogła nie zdecydowałabym się na udział w Teście. Nie, że nigdy, ale po prostu nie w tej chwili. Dlaczego? Bo wiem w jakiej jestem kondycji, bez Testu. Przekonałam się o tym kilka miesięcy po narodzinach Franka, kiedy to będąc u moich rodziców, poszłam sobie pobiegać. O mały włos znaleźliby mnie martwą w trawie. Dosłownie. Trochę się od tego czasu zmieniło, ale nie za bardzo. 

Myślę, że taki Test to super sprawa i zachęcam wszystkich do udziału. Biorąc udział w kolejnych edycjach można sprawdzić, czy nasza kondycja się poprawia, czy wręcz przeciwnie. Jak już wiem, że można wziąć w czymś takim udział będę śledzić informacje o kolejnych edycjach Testu Coopera. 

Udział w teście jest bezpłatny

Zapisy przyjmowane są na miejscu w dniu Testu.

Szczegółowych informacji szukajcie na załączonych plakacie i na stronie organizatora VIII Dolnośląski Test Coopera.





sobota, 4 października 2014

Mapa marzeń, mapa celów

Monika i spółka; Mapa marzeń, mapa celów. Karina Sęp.
Stwierdziłam, że koniec z bałaganem w życiu i w głowie. Czas na porządki. Czas określić, czego pragnę, czego potrzebuję i do czego dążę.
 
Ma mi w tym pomóc książka Kariny Sęp pod tytułem "Mapa marzeń, mapa celów". Jak na razie jestem na początku lektury (po raz kolejny). To, co na pewno już wiem, to czego nie chcę, na co nie mam ochoty. Myślę, że to całkiem sporo. Inna sprawa, jak dojść do punktu, w którym nie chcę zamieni się w nie muszę.

Aktualnie jestem na etapie lektury kolejnych rozdziałów i spisywania celów. Od tych małych do tych dużych, od głupiutkich do tych serio, serio. Nie ograniczam się, spisuję, jak leci. Później przyjdzie czas na analizę. Jak na razie doszłam do wniosku, że gdybym pomyślała o zrobieniu mapy wcześniej to byłabym w innym punkcie swojego życia. Toż odkrycie;) Niestety dopiero teraz poznałam Joasię z Misji Macierzyństwo, od której dowiedziałam się o książce. Joasia opracowała już swoją pierwszą mapę, ja niestety musiałam jeszcze dojrzeć.

Myślę, że nie byłam wcześniej gotowa. Teraz, jak spisuję cele, a właściwie pomysły na cele, to nie rozumiem, dlaczego nie robiłam tego wcześniej. Moja lista nie musiała nazywać się mapą marzeń, wystarczyłoby gdyby była listą celów z terminem realizacji. Np. zakup aparatu fotograficznego marki takiej, a takiej, w cenie takiej a takiej, miesięcznie odkładam X zł, idę do sklepu za Y miesięcy. Proste, proste. Niestety dla mnie chyba za proste;) To tylko przykład pierwszy z brzegu, ale znajdzie się na pewno na mojej mapie, jak i nożyce do bukszpanu.

Szczęśliwi Ci, którzy wiedzą dokąd zmierzają i do czego dążą.