Inspiracje - pokój dla chłopca

Franek coraz więcej czasu spędza w swoim pokoju. Czas pomyśleć o jego urządzeniu.

Grecja moja miłość

Nie jest tajemnicą, że lubię Grecję. Wręcz uwielbiam. Moja miłość do tego kraju nie ma logicznego...

Wtedy opuścił ją Bóg i opętał diabeł...

Szczęśliwi Ci, którzy odkryją pasję swojego życia. Szczęśliwi Ci, którzy mają wsparcie najbliższych w realizacji swoich pasji.

Tablica kredowa krok po kroku

Pomału, krok po kroku urządzamy pokój Franciszka. Problem w tym, że ogólna koncepcja jego aranżacji cały czas ewoluuje.

Pop up restaurant. Co proszę?

Ostatnio pozazdrościłam koleżance jej własnej knajpy, po tym jak na jej profilu społecznościowym zobaczyłam zaproszenie do Polka Bistro.

środa, 27 listopada 2013

Neurolog dziecięcy? Nie taki diabeł straszny

i spółka; Neurolog dziecięcy. Lekarz specjalista

Tak sobie dzisiaj pomyślałam, jak wszyscy truchleją, gdy dostaną skierowanie do neurologa dziecięcego. Ja chyba byłam wyjątkiem. Po prostu nie wyobrażałam sobie, że mojemu Niuńkowi może coś dolegać. Po takich rodzicach? Tym bardziej, że powodem skierowania nas do specjalisty była niechęć małego do leżenia na brzuszku i podnoszenia główki. Byłam po prostu świadoma, że za mało go kładliśmy w takiej pozycji i nie był z nią oswojony. Ponadto, żeby mieć siłę, trzeba jeść, a u małego od początku z tym było różnie. Jak sięgam pamięcią to położne z oddziału noworodkowego również nie kładły go na brzuszku, mimo, że inne dzieci zastawałam w takiej pozycji.

W naszym przypadku, tak jak przypuszczałam lekarz nic nie stwierdził. Później się z tego śmiałam, ale mały chyba się przestraszył, tak, że w ciągu tygodnia, który dzielił nas od wizyty u neurologa dziecięcego zebrał się w sobie, zaczął jeść i nabierać sił. W wyniku tego po tygodniu jak trafiliśmy do lekarza, ten patrzył tylko na nas dziwnie.  A jak usłyszał, że mały chodzi na fizjoterapię, zaczął się uśmiechać. Po prostu to, co stanowiło jeszcze problem tydzień temu zniknęło. Neurologicznie stan zdrowia małego nie budził żadnych obaw.
Muszę przyznać, że nie zawsze uważałam, a może rozumiałam, że wizyta u neurologa dziecięcego to dla spokoju ducha powinno być jedno z podstawowych badań. Jak usłyszałam, że dziecko kolegi dostało skierowanie do specjalisty to sobie pomyślałam o ho. Z nim to musi być źle. A guzik prawda. Wszystkie dzieci, które urodziły się przedwcześnie albo miały jakieś kłopoty zdrowotne po narodzinach zazwyczaj dostają skierowanie. W naszym przypadku zadziałała reakcja łańcuchowa i od razu udaliśmy się z małym na fizjoterapię, gdzie chodzimy po dziś dzień. Śmieję się, że od małego szykujemy go na następcę Lewandowskiego. Uważam, że dzięki fizjoterapii moje macierzyństwo jest pełniejsze. Zwracam uwagę na kroki milowe w rozwoju małego, których pewnie, jako pierworódka nie zauważyłabym. Chociaż muszę przyznać, że znajome, które mają dzieci w wieku mojego małego były zaskoczone, że chodzimy na zajęcia. O ho z nim musi być źle. Brzmi znajomo? Tylko, że ostatecznie wyszło na to jak łatwo coś można przegapić. Dziecko jednej z nich okazało się, że wymaga rehabilitacji. Nic strasznego, ale można było działać już o wiele wcześniej, tylko lekarz za późno postawił diagnozę. Tak, więc chuchajmy na zimne. Nie taki diabeł straszny.





poniedziałek, 25 listopada 2013

Matka Wariatka miała wychodne

Matka wariatka odpoczywa, spotyka się z ludźmi

Każda z nas ma chwile zwątpienia. Nie uwierzę, że jest na świecie matka, która z czystym sumieniem mogłaby zaprzeczyć. 

Nie, nie, nie, mylisz się. Dziecko jest dla mnie wszystkim i najmilej spędzam czas będąc z nim 24h / dobę.

Włóżmy to między bajki. Kłamie, że aż jej się uszy trzęsą. Na pewno ma w tym jakiś interes. No i właśnie ja mam takie dni. I tutaj z pierwszą pomocą pospieszyła koleżanka / przyjaciółka. (Muszę wyjaśnić, czy my się kolegujemy, czy przyjaźnimy? Chociaż nie. Może się obrazić, że ja się nad tym zastanawiam. Ale nie, właśnie może to jest w tym wszystkim najważniejsze? Czy ona czuje, że może na mnie liczyć w podbramkowych sytuacjach?). Znowu odbiegłam od tematu. Co ja rozumiem przez pomoc? Ramię do wypłakania się? Tak. Rozmowę? Tak. Ale to mało. To mogę dostać korespondencyjnie lub telefonicznie.

Najważniejsze jest wyjście na miasto i spędzenie miło czasu w towarzystwie miłych, interesujących osób. Wyjście poza krąg własnego domu. (Każdemu według potrzeb). Jak za ruchem czarodziejskiej różdżki moje prośby zostały spełnione. Matka Wariatka miała wychodne. I to nie do sklepu po zapas mleka. Ze względu na fakt, że było to spotkanie 3 młodych matek nie obeszło się bez rozmowy o dzieciach. Ale co śmieszniejsze prześcigałyśmy się nie, które dziecko jest najukochańsze, najśliczniejsze i najmądrzejsze, ale które najgłośniej płacze jak jest głodne. Widać po tym, w jakim stanie ducha jesteśmy. Panowie strzeżcie się. O czym jeszcze rozmawiałyśmy? To tajemnica. Chociaż nikt nie uwierzy, że nie poruszyłyśmy tematu naszych Panów i Władców. Tak rozmawiałyśmy o nich. Chociaż krótko, bo temat wyraźnie nas nudził. Muszę przyznać, że Panowie, co najmniej dwóch, co do trzeciego nie mam pewności, stanęli na wysokości zadania i nie zanudzali nas telefonami w stylu:  Kiedy będziesz? Czy spotkanie się udało? O tak. Powiem tylko, że byłyśmy ostatnimi klientkami. Czy pomogło? Powiem tak, było pierwszą cegiełką do powrotu z krainy zwątpienia. Czy jestem już z powrotem? Skłamałabym mówiąc, że tak. Ale jestem już w drodze powrotnej.





piątek, 15 listopada 2013

Życie - dobro najwyższe

i spółka; Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata - Kacper Godycki - Ćwirko

Miałam pisać o czymś innym, ale na jednym z portali społecznościowych wśród znajomych koleżanki znalazłam kolegę z roku Kacpra Godyckiego - Ćwirko. I jak to zwykle bywa zaczęłam drążyć. Co porabia, z kim utrzymuje jeszcze kontakt ze studiów i takie tam. W ten sposób trafiłam na jego stronę www.konceptualny.com. Wiedziałam, że wybierał się w dalekie regiony świata, ale nie wiedziałam, że z niego jest i tutaj szok BYŁ taki podróżnik. Chociaż raz, w trakcie wyprawy skontaktował się ze mną. Niestety byłam wtedy w trakcie jakiegoś zawirowania i po prostu nie miałam ochoty nawet na rozmowę.

Na początku gdy zobaczyłam jego nekrolog pomyślałam sobie, że to lekka przesada robić sobie z takich rzeczy żarty. Ale nie, okazuje się, że to prawda. I co w takiej sytuacji można powiedzieć.
Nic.
Mam nadzieję, że da mi to kolejnego kopa i kiedyś odważę się i zrobię to do czego zachęca Kacper. Sprzedam lodówkę i pojadę dookoła świata.

Zdjęcie ze strony http://www.konceptualny.com/





piątek, 8 listopada 2013

Do startu gotowi...

i spółka; Do startu gotowi...


"Od najmłodszych, najdawniejszych lat pokutowało we mnie gorące pragnienie napisania powieści. Było tak dawne, zastarzałe, tak głęboko zakorzenione, że chyba urodziło się razem ze mną.
Nie marzyłam ani o karierze gwiazdy filmowej, ani o mariażu z księciem z bajki. Nie, nic z tych rzeczy. Marzyłam o napisaniu powieści".
(Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani)

Myślałam długo jaki powinien być mój pierwszy wpis na blogu. Jakich powinnam użyć słów. I nagle je usłyszałam. To było jak olśnienie. Podobnie jak w bohaterce powieści, od najmłodszych lat pokutowało we mnie pragnienie. Z tymże w moim przypadku nie było to pragnienie napisania powieści, ale pragnienie wyrażenia siebie w jakiś, bliżej niesprecyzowany sposób. Nie wykluczałam napisania powieści, najlepiej od razu bestseleru, bo czy ja jestem gorsza od J. K. Rowling? Znajoma zadała mi takie pytanie czym wywołała u mnie uśmiech na twarzy, ale pobudziła mnie też do myślenia. Tak naprawdę nie znam odpowiedzi na tak postawione pytanie jak i na wiele innych. W wyniku moich przemyśleń postanowiłam przejść do działania
i wykonać pierwszy krok. I oto jestem.

Może nie doszłoby do tego gdyby moje pragnienie o wyrażeniu siebie nie zostało wzmocnione przez narodziny pierworodnego syna. Targana emocjami, podporządkowana potrzebom małego terrorysty, zepchnięta na drugi plan, nie miałam wyjścia. Wszystko co robiłam prowadziło mnie do tej chwili. Za co chcę z całego serca podziękować mojemu synkowi.

Postaram się nie wymądrzać. Będę pisać o urokach macierzyństwa oraz o wszystkim co mnie interesuje, cieszy i smuci.

Dzisiejszy dzień jest dniem szczególnym na rozpoczęcie pisania bloga. Mój synek skończył dzisiaj 8 miesięcy. Ponadto po raz pierwszy przespał całą noc. Przez całą noc mam na myśli, że nie budził nas o 2:00, 3:00 i 4:00 tylko kulturalnie obudził się na małe co nieco o 5:49. I jest na najlepszej drodze do raczkowania.

Biorąc wszystko powyższe pod uwagę czyż to nie jest wspaniały dzień na rozpoczęcie urzeczywistniania swoich marzeń?